sobota, 18 stycznia 2014

Appleton Estate V/X

Dziś kolejne spotkanie z rumem. Nie miałem póki co w planach nabywania kolejnej butelki do degustacji, ale że kolega sam mi przyniósł dwie próbki (buteleczki po senojo w końcu na coś się przydały!), to głupio by było nie skorzystać.
Na pierwszy ogień poszedł jamajski Appleton V/X, podstawowy rum w portfolio tej destylarni. Powstaje z mieszanki co najmniej 5 - letnich destylatów, a dobiera je... kobieta! Niby mamy teraz równouprawnienie, ale kobiet na stanowiskach master blenderów chyba nie ma zbyt wiele, skoro Appleton tak się tym chwali.
Oczywiście destylarnia ma w swojej ofercie także dużo starsze rumy, chwali się nawet wersją 50 - letnią (ciekawe, jak trzcina przegryza się po takim czasie z dębem).
Destylaty powstają zarówno w tradycyjnych, miedzianych alembikach, jak i w zwykłych kolumnach destylacyjnych. W ofercie nie ma jednak rumu 'pure pot' (ciekawy, czy któryś z większych graczy oferuje coś takiego?), wszystko wymieszano.
Oczywiście gdyby ktoś chciał się dowiedzieć o tej marce czegoś więcej, to oficjalna strona oferuje dużo więcej informacji. Ja zabieram się już za degustację.

Patrząc na rodowód Appletona spodziewałem się, że będzie to dość ciężki rum. Zapach wskazuje jednak na co innego. Appleton V/X pachnie głównie skórką pomarańczy i suszonymi morelami. Do tego odrobina pieprzu, przypraw plus brązowy cukier. Nie ma tu ciężkiej, przytłaczającej melasy czy kakao. Jest raczej lekko i zaskakująco świeżo.
Na języku panują podobne klimaty, przy czym mam wrażenie, jakby Appleton był jeszcze lżejszy, niż w nosie. Dominuje wanilia, połączona z toffie, do tego lekka pieprzność i odrobina miodu. Rum jest lekko wytrawny, z wyczuwalną, ale nie dominującą beczką.
Finisz jest dość krótki, lekki, delikatnie rozgrzewający i pieprzny.
Appleton V/X może nie jest trunkiem wybitnie degustacyjnym (producent zresztą poleca go głównie jako składnik drinków), ale w pewnych okolicznościach przyrody z pewnością może dać trochę przyjemności z picia. Nie przytłacza ciężarem ani słodyczą, ma dobrze ukryty alkohol, myślę, że jako wstęp do rumów ambitniejszych niż marketowa masówka będzie w sam raz.

2 komentarze:

  1. Odnośnie rumu pure pot still: dość dostępny jest Diplomatico Ambassador - w dodatku finiszowany w beczkach po Sherry :-)
    Jest też chyba jakaś wersja Angostury, ale nie dam głowy...
    Pozdro,
    MS Addict

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diplomatico wygląda kusząco, ale ta cena... z rumów pure pot still znalazłem w sieci Mount Gilboa, ale chyba raczej nie do kupienia w Polsce.

      Usuń