sobota, 15 listopada 2014

Schorschbräu Schorschweizen 13%

Stało się w końcu! Mój synek zupełnie znienacka zaczął raczkować! Rzucił się w pogoń za moim starym telefonem, i nagle okazało się, że mały leniuch jednak potrafi się przemieszczać! Co prawda trochę niezdarnie, jest póki co "królem prostej", ale nie od razu Rzym zbudowano!
Stanowi to oczywiście wspaniałą okazję, żeby wypić coś szczególnie ciekawego. Wybór padł na niemieckie piwo Schorschweizen 13% z browaru Schorschbräu. Nie jest to naturalne zwykła pszenica, zresztą już hasło "13%" z etykiety to uświadamia. Jest to ponoć najmocniejsze piwo pszeniczne (konkretniej weizen bock), uzyskane metodą naturalnej fermentacji. Żadnego tam wymrażania i innych kombinacji (browar ten produkuje też eisbocki, w tym jednego z najmocniejszych w świecie), tylko drożdże i ich ciężka praca. Jakich efektów można się spodziewać? Tego nie wiem, ale nie schładzałem mocno piwa, a już po przelaniu znalazłem na etykiecie informację "serwować mocno schłodzone". Zobaczymy co z tego będzie, pora na zmierzenie się z tym wyzwaniem.

Piana niestety żadna. Z jednej strony trzeba okazać zrozumienie z racji dużej mocy, ale z drugiej - to jednak niby pszenica...
Zapach jak na "mocarza" przystało - intensywny, skoncentrowany. Suszone, lekko wędzone śliwki, rodzynki, czekolada, likier wiśniowy. Wszystko raczej w słodkim klimacie, złożoność nie powala, ale też nie mogę powiedzieć, żeby zapach był nieciekawy. No i mimo prawie pokojowej temperatury praktycznie nieobecny jest alkohol.
Przy pierwszym łyku miałem wrażenie, że piję jakiś niezbyt mocny likier. Gazu w Schorschweizenie praktycznie nie ma, co jeszcze potęguje to wrażenie. Ujawnia się za to alkohol, ale w bardzo niewielkim stopniu. Piwo jest bardzo słodkie, coś jakby miks nalewki wiśniowej, słodkiego porto i moscatela, wszystko raczej w tańszym wydaniu. Ogólnie to średnio wyrafinowany, lekko alkoholowy ulepek. Na szczęście procenty nie gryzą w gardło, a tylko trochę grzeją, ale to nie poprawia ogólnej oceny piwa.
Finisz również nie jest zbyt rozbudowany, trochę czekolady z wiśnią, która znika dość szybko.
Wypada podejść do tematu obiektywnie, bez szukania na siłę atutów w piwie tylko dlatego, że zubożyło nas o 30 złotych. Nie jest to więc piwo wybitne, ciężko chyba też byłoby mi je nazwać piwem bardzo dobrym. Przytłacza słodyczą, brakuje mu złożoności, jakimś plusem jest skuteczne zamaskowanie alkoholu. Na pewno stanowi jakąś ciekawostkę, z którą tzw. "kronikarski obowiązek" nakazuje się zapoznać. Ale do tego polecam zakup jednej butelki na kilka osób - mały łyk z pewnością starczy. Z całą flaszką jedna osoba może nie mieć co zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz