poniedziałek, 20 lipca 2015

Likier Karkonoski

Poszukiwanie lokalnych trunków podczas wyjazdów porzuciłem już jakiś czas temu, przynajmniej jeśli chodzi o Polskę. Zwiedzanie monopolowych, w których wszędzie jest to samo, a jeśli już jest to coś odrobinę choćby "lokalnego", to najczęściej pobieżna lektura kontry szybko skłania do odstawienia butelki tam, gdzie kurzyła się wcześniej.
A wtem!
Okazało się, że żołądek mojej żony poniósł porażkę w starciu z wyszukaną gastronomią Szklarskiej Poręby, więc postanowiłem poszukać czegoś, co choć odrobinę ulży jej w cierpieniu. Wiadomo, że większość wódek zwących się u nas "żołądkowa" raczej w trawieniu nie pomoże, więc zrezygnowany już miałem zakupić seteczkę Jagera, gdy mym oczom ukazała się jakaś podejrzanie wyglądająca buteleczka (oczywiście stojąca na dolnej półce, a nad nią kawalkada podłych czystych, cytrynówek, wiśniówek itp...). Biorę w łapę, czytam kontrę - żadnego Bartexu, Lublina itp., więc już jest nieźle. Jako producent deklaruje się polmos wrocławski, oni przynajmniej nie płoszą.
Dalsze badanie - moc odpowiednia, cena nie wskazuje na szybką, tanią "spacerówkę", ogólne wrażenie całkiem niezłe, no i chyba nawet trochę pomogło żonie. Co to za cudo? Likier Karkonoski.
Sam nie próbowałem go od zakupu, żona tylko powiedziała, że gorzki jak cholera, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że był to dobry zakup. Pora więc samemu sprawdzić, czy faktycznie.

Moim zdaniem trudno o dobrą polską wódkę ziołową. Niby jest Krzeska, ale na wersję bez cukru się nie załapałem, a ta klasyczna jest trochę za słodka. Co jeszcze? Rosolis Ziołowy za słodki, Dzięgielówka jakoś mi nie podeszła, choć może warto znów jej spróbować. Nic innego nie przychodzi mi do głowy, w razie czego będę wdzięczny za typy.
Wracając do Likieru Karkonoskiego. Opakowanie ciekawe, choć może nie jest to butelka, którą bym sobie postawił dla ozdoby na mieblościance. Kolor samego trunku też bardzo ładny, wpadający w czerwień, więc może nie osiągnięty za pomocą karmelu.
Nos od samego początku sugeruje, że mamy do czynienia z czymś prawdziwie leśno - ziołowym. Na starcie borówki, coś kwaśnego w stylu tarniny, a dalej anyż, piołun, lekki aromat kopru i oregano, trochę pieprzu i alkoholu. Pewnie na twarzy twórcy tego trunku pojawia się uśmieszek, bo skład nijak ma się do tego, co ja wyczułem, ale zielarzem nie jestem, więc liczę na wyrozumiałość. Ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne - alkohol delikatnie daje się we znaki, ale nie czuć przesłodzenia, żadnego karmelu, pachnie bardzo naturalnie.
Po pierwszym łyku już wiadomo, że to prawdziwy bitter bez kompromisów. Na początku pojawia się odrobina słodyczy (w stylu czerwonych owoców), ale szybko przechodzi w wyraźną cierpkość (coś jak tarnina) i kwasowość (tu borówka). Potem anyż, goździki, ślad cynamonu, pod koniec robi się bardziej pieprzny i alkoholowy.
Finisz mocno gorzki, cierpki, z odrobiną kwasowości, nieco rozgrzewający.
Czy więc trafiłem na prawdziwy, polski bitter? Chyba się udało! Likier Karkonoski to trunek, w którym nie przesadzono z cukrem, zamiast dosładzania stawiając na aromaty ziół i owoców. Bezkompromisowy, moim zdaniem bez kompleksów może być stawiany obok takich legend, jak choćby węgierski Unicum. A czy mam rację? W miarę możliwości niech każdy sprawdzi sam, choć z dostępnością może być różnie, bo poza jednym sklepem w Szklarskiej Porębie nie widziałem tego nigdzie indziej. 

7 komentarzy:

  1. "Likier Karkonoski przyjmowany na dwie godziny przed snem, pozwala się wyciszyć, uspokoić i dobrze spać. Wzmacnia organizm i zwiększa jego odporność. Pobudza krążenie. Reguluje pracę jelit i całego układu pokarmowego. Duża zawartość soku z jagód skutecznie zapobiega biegunce, działa antyseptycznie i przeciwgorączkowo."
    Tym razem toast "NA ZDROWIE" jest jak najbardziej na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, bo próbowałem go wieczorem, i noc przespałem jak niemowlę :)

      Usuń
  2. Dostepny rowniez w Karpaczu w kazdym.sklepie monopolowym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmmm, bardzo dobre wyczucie smaku, 90% trafione, gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę :)
      A w Karpaczu nie byłem, widać tam potrafią lepiej wykorzystać potencjał lokalności.

      Usuń
  4. w Szklarskiej porebie znalazłem w budce prze wodospadzie Kamieńczyka, a w Karpaczu w spożywczym na trasie od Białego Jaju do swiątyni Wang. Szkoda, że tak ciężko coś dostać w tamtych stronach regionalnego, bo oscypki z Podhala takimi na pewno nie są.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki wodospad SZklarki

    OdpowiedzUsuń