Pamiętacie stare etykiety piw z Lwówka? Jeszcze z czasów "przedciechanowych"? Nie były może zbyt gustowne, ale już wtedy wyczuli chyba koniunkturę i w oczy dość szybko rzucał się napis "piwo niepasteryzowane". Może nawet nieco wyprzedzili modę, ale z pewnością byli prekursorami "informacji o nie pasteryzacji". Po kilku latach okazało się, że piwo niepasteryzowane może robić nawet wielki koncern, co więcej, może nawet robić piwo regionalne! Powstał pewien mętlik w głowach "zamożnych z wielkich miast", bo teraz nie wiadomo, czy bardziej niepasteryzowany jest Ciechan, czy może Kasztelan?
Trzeba więc było zrobić krok naprzód i "stworzyć" piwo nieutrwalone. Slogan chyba jednak średnio chwycił, bo ci mniej obeznani z tematami piwnymi wciąż przychodzą do sklepów szukając piwa niepasteryzowanego, i padając często ofiarą przeróżnych niepasteryzowanych Pereł, Łomży i Kasztelanów. A potem wracają do koncernowych wyrobów, bo okazuje się, że jednak "te niepasteryzowane nie są jakieś super".
Tu moim zdaniem pies pogrzebany - przecież wiadomo, że nie hasło na etykiecie się liczy a zawartość. Widzieliście na etykietach znakomitych piw belgijskich informację o pasteryzacji lub jej braku? No właśnie...
Ale może po tym przydługim wstępie pora przejść do rzeczy.
W szkle dziś Lwówek Ratuszowy, czyli mocny lager w wersji nieutrwalonej (znaczy to tyle, że piwo nie tylko nie zostało spasteryzowane, ale również nie poddano go mikrofiltracji). Warka dość świeża - piwo ma termin do 20 października, więc - nie ukrywam - oczekiwania również spore.
Już na samym początku rozczarowuje piana - ma słabą konsystencję, kiepsko z jej trwałością - nie ma po niej śladu już po kilku minutach. Ale ok - słabą pianę można wybaczyć, zdarza się.
Zapach piwa jest średnio intensywny, zdecydowanie słodowy, niezbyt rozbudowany. Dopiero w dalekim tle delikatnie majaczą suszone morele, jest też niestety lekka "ścierka". Na szczęście te delikatne minusy zapachowe ujawniają się dopiero po dość mocnym "wwąchaniu" się w piwo, na pierwszym planie ich nie ma.
Co mogę napisać o smaku? Początek lekko słodki, wyraźnie słodowy, w miarę wędrowania piwa po języku da się również wyczuć delikatny kwasek i lekką "chlebowość". Końcówka to niezbyt silna goryczka, pozostająca na podniebieniu chwilę po przełknięciu piwa.
Nasycenie piwa nie jest zbyt duże, przez co sprawia wrażenie nieco ciężkawego.
Czy Lwówek Ratuszowy to dobre piwo? Na pewno poprawne, nawet dobre, ale nie zachwyca niczym. Sprawia wrażenie nieco przytemperowanego, słodowości jak na taki ekstrakt trochę za mało, goryczka mało wyraźna. Ale może takie właśnie ma być piwo dla laików, szukających butelek z hasłem "niepasteryzowane regionalne" na etykiecie? Czyli dawać poczucie, że jesteśmy "tredny" mając taką butelkę obok siebie w modnej knajpce, a jednocześnie nie stawiające zbyt dużych wymagań pijącemu?
Moim zdaniem zdecydowanie ciekawszym piwem jest np. Lagerowe - piwo, które nie wabi sloganami o braku pasteryzacji, daje za to sporo ciekawego smaku i niezłą goryczkę - czyli coś, czego w polskich popularnych piwach brakuje.
A Lwówek Ratuszowy? Na pewno wart spróbowania. A czy warto sięgać po niego częściej? To już chyba kwestia indywidualnych preferencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz