wtorek, 19 listopada 2013

Elijah Craig 12 YO

Dawno już nie sięgałem po żaden bourbon, więc tą dłuższą przerwę postanowiłem zakończyć czym solidnym. Poszperałem trochę w zapasach i oto jest - Elijah Craig w wersji 12 - letniej. Jeden z pierwszych (o ile nie pierwszy) bourbon "small batch", czyli pochodzący z niewielkie, starannie wyselekcjonowanej ilości beczek. Oczywiście pojęcie to jest mocno umowne, bo nie wiadomo do końca, jak "small" jest ten "batch", ale skoro producent obiecuje nam obcowanie z czymś niezwykłym, to nie ma się co opierać, trzeba poddać się tej atmosferze. Może faktycznie w destylarni Heaven Hill (stamtąd pochodzi zawartość butelki) ktoś mógł sobie swobodnie poprzebierać w beczkach, i stworzyć Elijaha według swojego uznania.
Jedną z zalet tego bourbonu jest jego względnie przystępna cena - można go bez problemu znaleźć za około 130 -140 złotych. Dużo to czy nie? Patrząc na ceny innych, młodszych bourbonów, to chyba nie wygórowana kwota. A że przy okazji ma on całkiem niezłą opinię. W sumie czemu by nie zaryzykować? Pora więc sprawdzić, czy nieco wyższa półka bourbonu ma do zaprezentowania coś interesującego. Zapraszam dalej!
Elijah Craig "wita się" z pijącym korkiem, który dość opornie wychodzi z butelki. I to przy butelce, która nie stała zbyt długo. Ciekawe, co działoby się po kilku latach? Pewnie byłaby to pierwsza whiskey, którą otwierałbym korkociągiem.
W nosie jest klasycznie bourbonowo, bez jakichś zaskoczeń. Co oczywiście nie znaczy, że jest źle. Dominuje słodycz, na początku jest cała masa miodu, wanilii, słodkiej śmietanki i mlecznej czekolady. Po chwili wietrzenia pojawia się też odrobina skórki pomarańczy i trochę wiórków kokosowych (w połączeniu z czekoladą - batonik Bounty w płynie). Do tego trochę pasty do podłogi i rozpuszczalnika - lekko drażniących, ale pozostających w akceptowalnych granicach. 
Na języku nie jest już tak bardzo łagodnie, nie ma też na szczęście zalewu słodyczy. Początek jest lekko pieprzny, z miłym aromatem toffi i odrobiną skórki pomarańczy. Później do głosu dochodzi dębina, ujawnia się alkohol, znów robi się pieprznie, a przy okazji bardziej wytrawnie. 
Elijah Craig ma miłą konsystencję, jest lekko oleisty, jakby miękki. Beczka nie pcha się na pierwszy plan, nie miałem wrażenia, jakbym żuł dębową klepkę. 
Finisz jest lekko wytrawny, z nutą dębu, i lekkim wspomnieniem wiórków kokosowych.
Jeśli miałbym wskazać jakąś wadę, to lekko przeszkadzał mi alkohol, mocno atakujący język. Nie spodziewałem się tego, tym bardziej, że w nosie był prawie nieobecny. A ogólnie Elijah Craig to przyjemny bourbon, może nie wywołuje euforii, ale to dobry, solidny trunek. I na pewno ciekawa odskocznia od powszechnie zalegających na półkach JD i JB. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz