Po ostatnim, niezbyt udanym starciu z czarnym rumem Captain Morgan, postanowiłem przepłukać usta czymś ciekawszym. Ale żeby mieć jakieś porównanie, pozostałem w temacie rumu. Padło na sampla rumu otrzymanego od kolegi, bardzo zachwalanego dodam. Może nie jako najlepszy rum w kategorii open, ale jako trunek ze świetnym stosunkiem jakość/cena. Co to za cudo? Kubański Santiago de Cuba Anejo.
Rum nie jest przesadnie drogi, można go znaleźć za około 70 złotych, czyli w cenie popularnej i pospolitej konkurencji. Pikanterii dodaje fakt, że ponoć jest on produkowany w starej, kubańskiej destylarni Bacardi, która została znacjonalizowana, a przy okazji rodzina Bacardi opuściła wyspę. A że państwowe zawsze lepsze, bo w sumie nic na siłę i z nikim nie trzeba konkurować, to może i rum będzie lepszy niż ten od korporacyjnych gigantów? Pora sprawdzić!
Tak jak w przypadku innych sampli nie zamieszczam fotki oryginalnej butelki, bo i znalezienie jej w sieci zajmuje około 2 sekund. W każdym razie Santiago prezentuje się całkiem ładnie, prosto i elegancko.
Kolor też jest całkiem niezły, choć tu już doszukiwałbym się wpływu karmelu.
W nosie Santiago jest dość lekki, ale mam przy okazji wrażenie, że niczego na siłę nie próbuje się tu udawać. Trochę alkoholu na froncie, potem sporo dębu, odrobina melasy, migdały, brązowy cukier, dojrzałe banany. Bez wielkich fajerwerków, ale przyjemnie.
W ustach rozpoczyna się trochę zaskakująco - mocne uderzenie cytrusowe, ale w zdecydowanie słodkim stylu, czyli bardzo słodkie pomarańcze lub mandarynki. Ciekawe tym bardziej, że w zapachu jakoś nie udało mi się podobnych aromatów zauważyć. Po cytrusach pojawia się trochę dębu i przypraw (imbir, gałka muszkatołowa), do tego trochę alkoholu i toffi.
Finisz jest średnio intensywny, rozgrzewający i pieprzny, z wyczuwalnymi przyprawami i dębiną.
Próbując Santiago aż wzdrygałem się na myśl, że chciało mi się targać całą flaszkę czarnego Morgana na degustację. Mimo, iż ten rum nie jest niczym wybitnym, to wyprzedza popularnego kapitana o kilka długości. Nie jest to destylat wybitne degustacyjny, ale na wieczornego drinka nada się znakomicie. Może też być świetną alternatywą dla prostych, mieszanych whisky, przy okazji stanowiąc ciekawą odmianę smakową. Czy za około 70 złotych da się kupić coś ciekawszego? Jeszcze nie wiem, ale mam jeszcze jakieś rumy z tej półki cenowej na oku, więc za jakiś czas postaram się to sprawdzić. A na razie polecam spróbować Santiago Anejo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz