piątek, 1 listopada 2013

Crown Royal Whisky

Kanadyjska whisky (tak, w Kanadzie używają terminu whisky, nie whiskey) nie jest zbyt poważanym wśród smakoszy trunkiem. Zresztą, chyba sami Kanadyjczycy traktują ją bardzo "na luzie", czego dowodem są choćby bardzo luźne przepisy, regulujące powstawanie tego trunku. Jednym z najciekawszych jest możliwość dodawania około 9% dowolnych trunków (nie tylko alkoholu!) do gotowej whisky. Inny to możliwość różnorakiego, obowiązkowego trzyletniego leżakowania - albo przed blendowaniem, albo nawet przed! W tym drugim przypadku leżakuje po prostu gotowa mieszanka. Ciekawe, nieprawdaż?
Nic więc dziwnego, że kanadyjskie whisky kojarzą się raczej z niezbyt wyrafinowanymi, łatwo pijalnymi trunkami.
Ale może jednak warto zainteresować się którymś z produktów? Może sprawdzą się jako alternatywa dla bourbonu? Wszak większość eksportu z Kanady trafia właśnie do Stanów Zjednoczonych.
Postanowiłem się przekonać na własnej skórze. Obiektem testowym będzie kanadyjski blend Crown Royal. Na szczęście jego producent, z tego co mi wiadomo przynajmniej, nie korzysta z przepisu zezwalającego na dowolne domieszki. Może więc nie będzie tak najgorzej? Zapraszam dalej.

Tym, co prócz rodowodu może lekko zniechęcać do zakupu Crown Royal, jest jej opakowanie. Moim zdaniem ma sporo osobliwego uroku, który nie każdemu musi przypaść do gustu. A w tym segmencie cenowym to dość istotny argument.
Nie uprzedzam się jednak i sięgam po kieliszek. Chwila wąchania, i już mam ochotę na jakiś deser. Zapach to cała masa słodyczy! Wanilia, świeży keks, miód, trochę rodzynek, do tego słodka śmietanka, trochę dębiny i lekki rozpuszczalnik. Skojarzenia z bourbonem są jak najbardziej na miejscu. Jest łagodnie, słodko i prosto. Bez wielkich (a nawet średnich) uniesień, ale całkiem przyjemnie.
Nos zwiastował niezły ulepek, ale w ustach nie jest aż tak słodko, jak można by się spodziewać. Początek to lekka słodycz w stylu karmelu i toffi, po chwili do głosu dochodzi wanilia z mleczną czekoladą i odrobiną jabłek. Przy okazji robi się też lekko pieprznie, co kojarzy mi się z degustowanym kiedyś żytnim Jim Beamem.
Finisz jest dość średnio intensywny, niezbyt trwały. Dominuje w nim słodka wanilia, wymieszana z odrobiną dębowej goryczki.
Warto więc zainteresować się Crown Royal, czy nie? To zależy, czego oczekujemy. Jeśli szukasz lekkiego bourbonu, który będzie łatwy w piciu, a przy okazji sprawdzi się w mieszankach, to ta kanadyjka będzie stanowić ciekawą alternatywę. Jako ciekawa whisky do degustacji raczej się nie sprawdzi, ale w tym segmencie cenowym warte degustacji mogą być jedynie miniaturki.
Zatem na deser, do drinka, do lodu - jak najbardziej. I moim zdaniem w tej cenie będzie nawet ciekawszym rozwiązaniem, niż tani bourbon.

4 komentarze:

  1. Generalnie nie lubię whiskey (i wcale nie z powodu słynnej sentencji z filmu "Miś"...). Kanadyjska Crown Royal jest jedną z nielicznych, których mogę się napić z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej dziwi decyzja Diageo o wycofaniu tej whisky z oficjalnej dystrybucji w Polsce - a przez moment można ją było kupić w naprawdę dobrych cenach. Szkoda.

      Usuń
  2. Nie rozumiem tego całego jarania się intensywnością jakimiś nutami smaku i innymi pierdołami. Dla mnie alkohol ma wchodzić łagodnie i to wszystko. Nie jarają Mnie doznania i umiesienia podczas picia. I właśnie Kanadyjska Whisky taka jest. Oprócz Crown Royal piję też Canadian Club, Seagram's czy Forty Creek. I jak dla Mnie nie ma lepszych. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na wymienione alkohole powstrzymalbym się od głosu w temacie. Brakuje tylko Chivasa 12 albo 18stki

      Usuń