piątek, 14 marca 2014

Asbach Urbrand

Jak wspominałem przy okazji degustacji koniaku Remy Martin, chcę na chwilę zboczyć w stronę destylatów z winogron. Nie będzie to pewnie zbyt długie odchylenie, ale mam nadzieję, że znajdę coś interesującego.
Dziś w szkle wylądowała niemiecka brandy Asbach Urbrand. Destylowana u naszych sąsiadów, ale według informacji producenta powstająca z francuskich winogron. Trochę szkoda, bo liczyłem po cichu, że pochwalą się swoją, krajową bazą, ale widać importowane owoce (a może i gotowe wina?) lepiej się do tego nadają.
Reszta jest już dość klasyczna - dwukrotna destylacja, leżakowanie z beczkach z dębu limuzynowego przez okres 2 do prawie 4 lat. Oczywiście dotyczy to podstawowych wersji brandy, bo są też znacznie bardziej ekskluzywne, ale od nich swoich eksperymentów zaczynać nie będę (kwestia ceny to jedno, a dostępności to drugie). Po cichu liczę na niemiecką solidność i to, że byle czego w świat nie puszczają, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Asbach ma całkiem ładny kolor, ale chyba niekoniecznie pochodzący z natury. Niby nie ma na opakowaniu informacji o barwniku, ale też nie chwalą się producenci jego niedodawaniem.
Zapach jest dość ostry, nawet pomimo dość długiego "wietrzenia" trunku. Młody wiek można trochę zamaskować karmelem, ale po otwarciu flaszki i tak wszystko wyjdzie na jaw. Nie zrażam się jednak, i kolejny raz zapuszczam nos do kieliszka. Po przyzwyczajeniu do ostrości robi się bardziej interesująco. Są rodzynki, wiśnie w likierze (takie troszkę tańsze, lekko gryzące w gardło przy jedzeniu), mleczna czekolada i odrobina kakao. Mimo takich słodkich aromatów zapach nie jest zbyt ciężki, i gdyby nie alkoholowa nuta, byłoby całkiem nieźle. Ale i tak jest przyzwoicie.
W ustach alkohol już tak mi nie przeszkadza. Początek jest delikatnie wytrawny, znów pojawiają się czekoladki z wiśniami w likierze, po nich trochę suszonych owoców i odrobina dębu. Asbach robi się coraz bardziej wytrawny, do głosu dochodzi pieprzna nuta.
Końcówka już całkiem wytrawna, delikatnie pieprzna, z delikatnymi aromatami kawy i czekolady.
Przyznam szczerze, że Asbach Urbrand zaskoczył mnie na plus. Co prawda alkohol jest dość wyraźny, ale pod nim można znaleźć trochę ciekawych aromatów. Trochę wygląda to tak, jakby mi wszystko smakowało, ale jak na brandy kosztującą sporo poniżej stówki, Asbach spisuje się nieźle. I spokojnie może być alternatywą dla tańszych koniaków. Zachęcając też przy okazji do spróbowania starszych wersji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz