Zakładając tego bloga nie nastawiałem się na to, że będę sięgał po piwne marki własne marketów (no chyba że w artykule w stylu "co kupić, gdy 3 złote dzwonią w kieszeni, a pić się chce?"), ale krajowa "piwna rewolucja" wszystkich mobilizuje do działania. Chciwość jest dobra. Tak więc dziś w szkle lidlowa odpowiedź na zapotrzebowanie rynku na ambitne piwa - Argus Łowczy Chmielowy Kwartet. O ile w Belgii kupno w dyskoncie piwa refermentującego w butelce nie jest pewnie niczym niezwykłym, to na naszym rynku jest to warte zauważenia. Czy zarząd dyskontu uznał taki fakt za istotny? Ciężko powiedzieć, przy spojrzeniu na etykietę w oczy rzuca się informacja o chmieleniu i o imponującej zawartości alkoholu, o drugiej fermentacji napomknęli coś na kontrze.
Piwo dla Lidla uwarzyła Fortuna, więc można podejrzewać, że jest to jakiś klon Komesa Poczwórnego. Ale nie piłem go jeszcze, więc porównania żadnego nie mam.
Patrząc obiektywnie - quadrupel w cenie 4 złote za pół litra brzmi zachęcająco. Ale czy to dobre piwo? To zaraz się okaże.
O wyglądzie butelki nie ma co dyskutować, choć szczerze mówiąc jakoś nie łączy mi się łowiectwo i wilk na etykiecie z piwami klasztornymi.
Następna w kolejności tradycyjnie będzie piana. Tworzy się całkiem ładna, ale ciężko uznać ją za trwałą. Po kilku minutach pozostała ledwie skromna obrączka.
Zapach ciężki, syropowaty, z suszonymi owocami (rodzynki, daktyle), malinami i herbatnikami. Alkohol delikatnie się przebija, ale nie drażni, choć w miarę ogrzewania robi się coraz wyraźniejszy. Złożoności charakterystycznej dla najlepszych piw tego gatunku w Argusie niestety nie znalazłem, ale dramatu też nie ma.
Na języku słodycz uderza już na samym początku i ciężko się z nią rozstać. Na myśl przychodzi mi jakiś likier z miodem i przyprawami. Do tego jakaś owocowa kwasowość, herbatniki a pod koniec lekka goryczka. Kwaskowo - goryczkowa kontra ratuje to piwo, bo bez niej byłby to niesamowity ulepek. Ale plus za całkiem zgrabnie ukryty alkohol.
Jak już wcześniej wspomniałem, Argus Chmielowy Kwartet to według mnie jeszcze nie półka belgijskich klasyków, ale dobrze że Lidl zdecydował się na taki krok i wprowadził piwo do szerokiej dystrybucji. Ciekawe, czy był to tylko jednorazowy strzał, czy też może "belgijskie" Argusy wejdą a stałe do oferty? Nie jest to propozycja wybitna, ale taka buteleczkę w zimowy wieczór można z kimś na pół wychylić. Bo na jedną osobę to jednak trochę za dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz