poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Bunnahabhain 12 YO

Choć za oknem gorąc koszmarny i niczego poza zimną wodą pić się nie chce, postanowiłem się przemóc, zmobilizować i czegoś spróbować (a przy okazji oczywiście coś napisać). Na eksperymenty specjalnej ochoty nie miałem, więc dziś będzie względnie bezpiecznie (bo już kiedyś tego próbowałem), bez obawy że trafię na jakąś straszną minę - a z tym ostatnio bywa różnie. W ten sposób w szkle wylądował 12 - letni Bunnahabhain, czyli whisky single malt z Islay. Ale whisky jak na ten region trochę nietypowa, bo nietorfowa. Przez to może nieco mnie popularna od swoich pachnących inaczej braci (choć na rynku pojawiły się już torfowe Bunny - jednak mód i trendów nie da się ignorować), ale oczywiście nie ma jej co przez to spisywać na straty. Bo wszystkiego trzeba spróbować, żeby sobie wyrobić własne zdanie (choć może niekoniecznie wszystkiego...).
Nie bawię się zatem w przydługie wstępy, i zabieram za degustację. Zapraszam dalej.

Butelka (buteleczka właściwie) nie prezentuje się jakoś wyjątkowo, nie jest krzykliwa, a w dodatku marynarz na etykiecie kojarzy mi się z jakimiś tanimi blendami.
Whisky rozlewana w mocy 46.3%, prawdopodobnie nieco "podciągnięta" karmelem i przefiltrowana na zimno. Czyli taki standard, no może poza mocą.
W nosie na początku nieco alkoholowo, później miód, pomarańcze, morele, trochę słodu a na końcu mała dawka dębu. Bardzo ogólnie - nic ciekawego.
Na języku podobne klimaty - trochę miodowo - owocowej słodyczy, słód i dębina, bardziej wyraźna niż w zapachu. Końcówka wytrawna, sporo beczki plus trochę alkoholowej pieprzności.
Generalnie jeśli ktoś już wypił kilka kilka bardziej znanych, powszechnie dostępnych maltów, to w 12 - letniej Bunnie nie znajdzie niczego zaskakującego. Bardziej zaprawioną w boju osobę ta whisky pewnie znudzi po pierwszym łyku. Ja mam mieszane uczucia, niby nic tu nie odrzuca, ale nie ma też jakiegoś punktu zaczepienia, który zachęcałby do ponownego sięgnięcia po tą whisky. Miniaturka w zupełności mi wystarcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz